Po kilku godzinach docieramy wreszcie do Grant Village, gdzie będziemy
mieszkać, jednej z mniejszych, leżących na uboczu miejscowości. Muszę
się przyzwyczaić do dużych dystansów - Yellowstone to nie tylko
najstarszy, ale i jeden z największych parków narodowych USA. Na ok. 9
tys. km kw. składają się centralne płaskowyże, wszystkie położone ponad 2
tys. m n.p.m., otoczone górami sięgającymi do 3655 m n.p.m. (Eagle
Peak). Park leży w sercu Gór Skalistych, na granicy dzikich i słabo
zaludnionych stanów Wyoming, Montana i Idaho.
W sezonie działa kilka tzw. wiosek dla turystów. Wyglądają podobnie: hotel, kemping, restauracje, sklepy z pamiątkami i mieszkania
dla sezonowych pracowników. Łączy je szosa układająca się w
charakterystyczną ósemkę. Większość z trzech milionów turystów,
odwiedzających co roku Yellowstone, ogranicza się do objechania samochodem
tej ósemki i zaliczenia kilku najbardziej znanych atrakcji. Dlatego
chodząc po szlakach górskich, które liczą ponad 800 mil (1300 km),
rzadko można spotkać człowieka, łatwiej niedźwiedzia... Choć ja miałem
pecha - nie spotkałem ani grizzly, ani brunatnego, poza tym, którego
widziałem pierwszego dnia z okna samochodu. Widziałem za to łosie. Raz
natknęliśmy się na szlaku na wielkiego samca - oddalił się spokojnie,
nie zwracając na nas uwagi. Wielokrotnie przechodziłem też przez środek
pasącego się stada wapiti, a kiedyś wczesnym rankiem towarzyszył mi na
spacerze kojot.
Na wypadek spotkania z niedźwiedziem
przygotowano zestaw dobrych rad - m.in. należy położyć się w pozycji
embrionalnej na ziemi i udawać martwego. Niesprowokowane ataki
niedźwiedzi zdarzają się jednak rzadko. Do lat 40. XX w. organizowano
akcje dokarmiania ich przez turystów; przerwano je, bo było dużo
przypadków zranienia ludzi przez niedźwiedzie. Dziś dokarmianie
jakichkolwiek zwierząt, nawet wiewiórek, jest zabronione i karane
grzywną do kilku tysięcy dolarów.
To zresztą nie jedyny
przykład na to, że gospodarze parku wpadają z jednej skrajności w drugą.
W latach 20. uznali wilki za szkodliwe dla przyrody i niebezpieczne,
więc całą populację wystrzelali do nogi. A od 1995 r. prowadzą kosztowny
program przywracania wilków ich naturalnemu środowisku. Dziś jest ich
ponad 170 (ok. 18 sfor) i traktowane są jak cenny składnik ekosystemu.
W Yellowstone żyje też największa w USA populacja wapiti (elks),
spotyka się je na każdym kroku. To jeden z podgatunków jeleni, podobny
do naszych, ale dużo większy, z jasnym zadem. Ludzi traktują jak
powietrze, wylegując się na parkingu lub przy ruchliwej szosie.
Typowym krajobrazem Yellowstone jest spalony las. Wielkie pożary w
1988 r. zniszczyły ok. 36 proc. parku (doszczętnie kilka procent).
Walka z ogniem kosztowała 120 mln dol., nie mówiąc o pracy 25 tys.
zatrudnionych przy gaszeniu ludzi. Dziś, choć w Yellowstone ciągle palą
się lasy, a na horyzoncie z prawie każdego miejsca w parku widać dym,
pożarów nikt nie gasi. Uznano, że ogień jest konieczny do regularnego
odmładzania lasu, a wielkie pożary muszą wybuchać raz na 300-400 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz