Park Yellowstone

Park Yellowstone

poniedziałek, 19 marca 2012

Wycieczki

Po kilku godzinach docieramy wreszcie do Grant Village, gdzie będziemy mieszkać, jednej z mniejszych, leżących na uboczu miejscowości. Muszę się przyzwyczaić do dużych dystansów - Yellowstone to nie tylko najstarszy, ale i jeden z największych parków narodowych USA. Na ok. 9 tys. km kw. składają się centralne płaskowyże, wszystkie położone ponad 2 tys. m n.p.m., otoczone górami sięgającymi do 3655 m n.p.m. (Eagle Peak). Park leży w sercu Gór Skalistych, na granicy dzikich i słabo zaludnionych stanów Wyoming, Montana i Idaho.

W sezonie działa kilka tzw. wiosek dla turystów. Wyglądają podobnie: hotel, kemping, restauracje, sklepy z pamiątkami i mieszkania dla sezonowych pracowników. Łączy je szosa układająca się w charakterystyczną ósemkę. Większość z trzech milionów turystów, odwiedzających co roku Yellowstone, ogranicza się do objechania samochodem tej ósemki i zaliczenia kilku najbardziej znanych atrakcji. Dlatego chodząc po szlakach górskich, które liczą ponad 800 mil (1300 km), rzadko można spotkać człowieka, łatwiej niedźwiedzia... Choć ja miałem pecha - nie spotkałem ani grizzly, ani brunatnego, poza tym, którego widziałem pierwszego dnia z okna samochodu. Widziałem za to łosie. Raz natknęliśmy się na szlaku na wielkiego samca - oddalił się spokojnie, nie zwracając na nas uwagi. Wielokrotnie przechodziłem też przez środek pasącego się stada wapiti, a kiedyś wczesnym rankiem towarzyszył mi na spacerze kojot.

Na wypadek spotkania z niedźwiedziem przygotowano zestaw dobrych rad - m.in. należy położyć się w pozycji embrionalnej na ziemi i udawać martwego. Niesprowokowane ataki niedźwiedzi zdarzają się jednak rzadko. Do lat 40. XX w. organizowano akcje dokarmiania ich przez turystów; przerwano je, bo było dużo przypadków zranienia ludzi przez niedźwiedzie. Dziś dokarmianie jakichkolwiek zwierząt, nawet wiewiórek, jest zabronione i karane grzywną do kilku tysięcy dolarów.

To zresztą nie jedyny przykład na to, że gospodarze parku wpadają z jednej skrajności w drugą. W latach 20. uznali wilki za szkodliwe dla przyrody i niebezpieczne, więc całą populację wystrzelali do nogi. A od 1995 r. prowadzą kosztowny program przywracania wilków ich naturalnemu środowisku. Dziś jest ich ponad 170 (ok. 18 sfor) i traktowane są jak cenny składnik ekosystemu.

W Yellowstone żyje też największa w USA populacja wapiti (elks), spotyka się je na każdym kroku. To jeden z podgatunków jeleni, podobny do naszych, ale dużo większy, z jasnym zadem. Ludzi traktują jak powietrze, wylegując się na parkingu lub przy ruchliwej szosie.

Typowym krajobrazem Yellowstone jest spalony las. Wielkie pożary w 1988 r. zniszczyły ok. 36 proc. parku (doszczętnie kilka procent). Walka z ogniem kosztowała 120 mln dol., nie mówiąc o pracy 25 tys. zatrudnionych przy gaszeniu ludzi. Dziś, choć w Yellowstone ciągle palą się lasy, a na horyzoncie z prawie każdego miejsca w parku widać dym, pożarów nikt nie gasi. Uznano, że ogień jest konieczny do regularnego odmładzania lasu, a wielkie pożary muszą wybuchać raz na 300-400 lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz